admin | 3 grudnia, 2018 |
Linia Poison marki Dior to już legenda, której historia sięga roku 1985. Wtedy właśnie powstał ten wyjątkowy, orientalny zapach w ciemnofioletowym flakonie. Poison to pełne dramatyzmu połączenie tuberozy, miodu, kadzidła i soczystych owoców, które odrobinę się zestarzało, ale nadal ma grono oddanych wielbicielek.
SKŁAD:
Głowa: anyż, śliwka, kolendra, drewno
Serce: jaśmin, róża, tuberoza, konwalia, ylang-ylang
Baza: piżmo, wanilia, heliotrop, cedr, drzewo sandałowe, wetyweria, opoponax
Niecałych dziesięć lat później pojawiły się Poison Tendre, cudownie świeże połączenie kwiatu pomarańczy, cytrusów oraz lekko narkotycznych, słodkich nut, które idealnie wpasowałyby się w dzisiejsze trendy zapachowe. Poison Tendre niestety nie ma już w sprzedaży. Pozostawił on po sobie tłum smutnych wielbicielek, które wciąż wierzą, że Dior przywróci je choćby w postaci edycji limitowanej.
Kolejną odsłoną trucizny był Hypnotic Poison w czerwonym flakonie, niezwykły orientalny zapach z silną nutą wanilii, gorzkimi migdałami i nietypowymi przyprawami.
Czwarte perfumy Poison to Pure Poison. Twórcy wrócili do białych kwiatów i zapach opiera się praktycznie tylko na nich, a konkretnie na kwiecie pomarańczy, jaśminie oraz gardenii. Sprzedawany jest, jak można się domyślić, w białym flakonie z ciemnofioletowym korkiem, który nawiązuje do pierwszego Poison.
SKŁAD:
Głowa: jaśmin, kalabryjska bergamotka
Serce: kwiat pomarańczy, gardenia
Baza: drzewo sandałowe, ambra
Ostatnim członkiem trującej rodziny, nie licząc wcześniejszych limitowanych edycji, był do tej pory Midnight Poison, piękna szyprowa kompozycja róży i paczuli, której niektórzy zarzucali zachowawczość.
SKŁAD:
Głowa: mandarynka, bergamotka
Serce: róża, paczula
Baza: ambra, francuska wanilia
Do tej pory każda odsłona linii Poison dawała nam perfumy wyraziste i kobiece, nierzadko bardzo oryginalne. Dlatego możecie sobie wyobrazić moje zaskoczenie i rezerwę, gdy na półce perfumerii zobaczyłam Poison Girl. Nie dość, że zapach miał w nazwie słowo „dziewczyna”, to jeszcze był zapakowany w różowy (no dobra, ciemnoróżowy) flakonik. Świętokradztwo.
Z drugiej strony, powiedziałam sobie, nie należy dać się ponieść uprzedzeniom. W końcu istnieje wiele młodzieżowych wersji zapachów, które okazały się bardzo dobre, np. Chanel No. 5 Eau Premiere. Dałam więc szansę Poison Girl i chociaż nie jest to zapach tak oryginalny jak Tendre albo Hypnotic Poison, to zdecydowanie jest piękny. Na szczęście nie ma w nim nic z różowej dziewczęcości. Poison Girl jest słodki, z akordami gourme i szyprowo-drzewną bazą.
Najmocniej czuć wanilię, doprawioną bobem tonka, który przypomina mix wanilii i tonów drzewnych. Wyczuwalne są też migdały, ale nie tak gorzkie jak w Hypnotic, raczej kremowe i cukrowe. W sercu dochodzą akordy róży, która ładnie wygładza całość. Wszystkie składniki zgodnie współpracują, żaden z nich nie próbuje dominować. Kompozycja nie rozpada się też jak w niektórych zapachach, które pachną pięknie, a po dwudziestu minutach zostaje po nich tylko słaby ogon.
Jeśli ktoś z was oczekuje zapachu na miarę Hypnotic, z pewnością się rozczaruje, ale i tak mogę z czystym sercem Poison Girl polecić. Zwłaszcza, jeżeli lubicie słodkie zapachy. Zalecam też ostrożność przy aplikacji, ponieważ perfumy są wyraziste i niezwykle trwałe.