admin | 5 października, 2015 |
Z wielką przyjemnością ogłaszam laureatów naszego konkursu. Przesłaliście mnóstwo pięknych prac, które bardzo mnie wzruszyły i niejednokrotnie zakręciły się w moich oczach łzy spowodowane emocjami jakich mi dostarczyliście. To cudowne, że w tak wielu momentach towarzyszyły Wam ulubione zapachy, których pachnąca aura przypomina magię tamtych chwil.
Alicja Szulim
” Z okazji urodzin mojego ukochanego,
postanowiłam “tym razem” stworzyć coś specjalnie dla niego.
Na początku-sięgnęłam po Calvin Klein Euphorię-zapach naszych marzeń,
który przypomina wiele z cudownej przeszłości zdarzeń.
Kojarzy mi się z pięknymi randkami z początków naszej znajomości,
przypomina piękne chwile z budzącej się wielkiej miłości.
Zapach natchnął mnie i uwieczniłam nasze wspólne momenty,
z tego prezentu mój kochany był naprawdę wniebowzięty”
Małgorzata Spychała
Na wstępie chciałam Tobie serdecznie podziękować za wspaniałą sentymentalną podróż, którą właśnie odbyłam w ten zwyczajny wtorkowy wieczór, a dzięki której znów sobie przypomniałam o tym, że ten mój pospolity żywot składa się z całkiem sporej liczby naprawdę pięknych chwil 🙂 A jedna z pierwszych, która przyszła mi na myśl, wiąże się pewnym gwiazdkowym prezentem dla mojej mamy, który kupiłam wiele lat temu za długo odkładane kieszonkowe. Nie pamiętam już nazwy tych perfum, za to doskonale przypominam sobie tę podniosłość towarzyszącą mi podczas zakupu pierwszego, bardzo poważnego (i do tego kosztownego jak na dziecięce możliwości:) prezentu, a potem to pełne napięcia oczekiwanie aż go otworzy (takiego napięcia, że nawet nie pamiętam, co na mnie czekało pod choinką 🙂 Mama bardzo ucieszyła się z prezentu. Powiedziała, że będą to dla niej perfumy na specjalne okazje. I dzielnie ich używała aż do ostatniego psiknięcia. Dlaczego dzielnie? Bo wiele lat później zobaczyłam te perfumy w jednej z lokalnych drogerii i gdy odkręciłam zakrętkę, wydobywający się z flakonika zapach niemal ściął mnie z nóg. To był tak ciężki kaliber, że jeszcze przez kilka dni miałam wrażenie, że ciągnie się za mną dłuuuugim ogonem. I z tym odkryciem wiąże się właśnie jedna z tych pięknych chwil, a wydarzyła się kilka lat temu podczas świąt Bożego Narodzenia, gdy usiadłam z mamą przy choince z kubkiem ciepłej herbaty i zaczęłyśmy wspominać stare dobre czasy. W pewnym momencie przypomniałam sobie o tych perfumach i o odkryciu po latach jego prawdziwego zapachu. Spytałam się mamie, czy naprawdę się jej podobał. A mama odpowiedziała, że co prawda nie było łatwo psikać się perfumami, od których aż kręciło się w głowie, ale to przecież był prezent ode mnie i jaki by nie był, każdy będzie dla niej najpiękniejszy (i nawet wspomniała o moich wytrzeszczonych z napięcia oczach, gdy czekałam na jej słowa o przygotowanym prezencie:). Tymi słowami przypomniała mi o tym, jaką moc ma matczyna miłość… i jaką wielką jestem szczęściarą, że mam tak wspaniałą mamę 🙂 To była tylko chwila, ale od tego czasu i już na zawsze jej wspomnienie będzie ogrzewać moje serce, bo dzięki takim właśnie chwilom wiem, jak cudownym zapachem jest… miłość 🙂
Beata Burnus
Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, myślałam że to tylko wymysły producentów filmów i autorów książek. Jednak chciałam się zakochać na zabój i prawdziwie…Problem tkwił w tym, że się nie zakochiwałam, coś zawsze mi nie odpowiadało, coś było nie tak, chociaż naciski były już ze wszystkich stron. Najbardziej nie lubiłam rodzinnych uroczystości, na których wszyscy pytali czy mam już chłopaka. Ale gorsze od uroczystości rodzinnych były już tylko „swatania”. W moim przypadku nawet bibliotekarka z publicznej biblioteki w której miałam praktyki, chciała mnie zeswatać ze swoim najlepszym czytelnikiem – nie mogło być już gorzej.
Żeby nie zawieść innych, żeby przypadkiem nie stracić miłości mojego życia, chodziłam na te randki koszmary… i nic, nic, za każdym razem nic. Pewnego dnia moja koleżanka poprosiła mnie, abym poszła z nią na imprezę, gdyż będzie tam chłopak, który jej się podoba, nie chciała iść tam sama, aby ktoś nie posądził jej o desperację. Co miałam jej powiedzieć – poszłyśmy razem z moją siostrą.
Pamiętam jak przygotowywałam się do tego wyjścia z ociąganiem, nie byłam w nastroju na zabawę, siostra cały czas mnie pospieszała, gdy byłam w łazience pukała do drzwi: – Pośpiesz się na którą tam zajedziemy! Ja odpowiedziałam: – Po co się tak spieszyć i tak tam nikogo nie będzie, im później tam zajedziemy tym lepiej dla nas!
Przed wyjściem wpadłam jeszcze na chwilę do pokoju, żeby się skropić perfumami – lubię mieć kilka zapachów. Od siostry dostałam próbkę 5 ml Calvina Kleina Contradiction przywiezioną z Niemiec, do dzisiaj uważam je za najpiękniejsze perfumy na świecie! Wówczas, kiedy chodziłam na studia nie miałam drogich perfum jakiś Avon lub Oriflame za nie więcej niż 20 zł resztę bazowałam na z trudem zdobytych próbkach.
Contradiction był rarytasem w moim zbiorze, pamiętam idąc na tamtą imprezę zużyłam ostatnie kropelki z myślą: „Przynajmniej będę cudownie pachnieć…”
Już na imprezie okazało się, że kolega koleżanki, również nie chciał przyjść sam i przyprowadził swojego kolegę. Pamiętam jak zobaczyłam go po raz pierwszy. Stał przy barze, razem z moją koleżanką i jej kolegą – bo my z siostrą trochę się spóźniłyśmy. Pomyślałam sobie, „Ale przystojniak!” nie widziałam go nigdy wcześniej. Postanowiłam, że przyjmę postawę olewającą i nawet na niego nie popatrzę no chyba, że podczas przedstawiania lecz krótko i ozięble. I tak też się stało, podczas przywitania w ogóle udawałam, że na niego nie zwracam uwagi, ale szczerze, zaparło mi dech, gdy zostaliśmy sobie przedstawieni. Myślałam, że straciłam oddech, a w myśli mówiłam sobie „Oddychaj idiotko, nie patrz już na niego, masz go przecież ignorować!”. Z trudem, ale plan udało się zrealizować. I wtedy przypomniały mi się te filmowe i literackie „motyle w brzuchu” – one rzeczywiście istnieją.
Wyszłyśmy na taras, aby usiąść, koledzy dołączyli do nas za chwilę, gdyż poszli kupić nam soki. Koleżanka zapytała mnie: – To ten chłopak, który spodobał Ci się w kinie? Kiedyś wspominałam, że jej znajomy ma fajnego kolegę – Nie, to nie ten, odpowiedziałam, ale w duchu pomyślałam „Ten jest jeszcze lepszy…”
Gdy wrócili z napojami On usiadł koło mnie po krótkiej, zabawnej rozmowie poszliśmy wszyscy na parkiet, tańczyliśmy przy szybkich rytmach, ale zważywszy na to że przyjechałyśmy z poślizgiem po kilku szybkich kawałkach było zwolnienie rytmów i koleżanka zaczęła tańczyć ze „swoim” kolegą, a mnie poprosił do tańca nowo poznany przystojniak. Zobaczyłam tylko jak siostra pokazuje za jego plecami podniesione kciuki i puszcza mi oczko z duuużym uśmiechem. Zatonęłam w jego ramionach, poczułam że i on tego bardzo pragnął, a pierwsze co usłyszałam gdy mnie przytulił to były słowa: – „Cudownie pachniesz”. Rozpłynęłam się, byłam tak szczęśliwa, wiedziałam, że go odnalazłam, wiedziałam, że się zakochałam. Po tym naszym pierwszym tańcu, przyszliśmy do stolika i nie wróciliśmy już na parkiet. Rozmawialiśmy przez cały czas, utwierdzając się w tym jak dużo nas łączy.
Po dyskotece odwiózł nas do domu. Pocałował mnie w policzek. Umówiliśmy się że za kilka godzin przyjedzie i pójdziemy na naszą pierwszą randkę. Jeszcze długo nie dałam się mu pocałować, aż po którejś randce zapytał czy może mnie pocałować w usta.Ten pocałunek pamiętam do dzisiaj, to była mieszanka uczuć i doznań, a świat wokół – zniknął, nie potrafię powiedzieć gdzie się w tedy znaleźliśmy, ale to była jakaś równoległa przestrzeń tylko nasza…Kiedy po latach wspominaliśmy z mężem nasze poznanie śmiałam się, że ja pierwsza go wypatrzyłam, a on przyznał mi się, że kiedy wchodziłam do lokalu i ochroniarze przybijali mi pieczątkę on stał z boku i mnie obserwował, a w duchu pomyślał sobie „Niezła sztuka…”.
Na nasze pierwsze Boże Narodzenie dostałam do męża pod choinkę 100 ml Calvina Kleina Contradiction z bilecikiem „Mojej cudownej żonie”.
Miłość od pierwszego wejrzenia rzeczywiście istnieje i warto na nią czekać w moim przypadku było to 23 lata i 5 miesięcy.